Początek
Wstajesz rano i wiesz, że możesz wszystko.
Rzadko tak mam. Częściej wstaję rano i zastanawiam się jak przeżyć ten dzień do końca. Z tym wszystkim co we mnie siedzi gdzieś głęboko... No, ale dobra. Wstajemy.
Przecież uśmiech tego małego człowieka jest najważniejszy i najpiękniejszy. Nie ma nic cudowniejszego na świecie. Więc szykujemy się do żłobka i do pracy.
- mamaaaaaa, to nie! - słyszę codziennie rano pokazując synkowi ubrania, w które mam zamiar go ubrać.
- mamooo, tak nie! - mówi już ubrany syn na widok tego w co.ubrałam się ja.
Mówi niewiele, ale konkretnie. Szukam czegoś, w czym synek pozwoli mi wyjść do pracy. I w końcu patrzy na mnie i mówi:
- mamaaa, tak ok.
Skoro szykujemy się wszyscy, to mężowi też szykuję rzeczy, a w międzyczasie moje chłopaki jedzą śniadanie.
- tataaaa, to nie, nie to - słyszę z kuchni.
Czyli śniadanie uszykowałam nie takie na jakie ma ochotę Syn.
Wszyscy gotowi i powiedzmy najedzeni, bo ja tylko po kawie, ale nie ja tu jestem najważniejsza. Chłopaki najedzeni, ubrani i w świetnych humorach. Pakujemy się do samochodu, młody ze mną do mojego, mąż do swojego. Ruszamy. Z synem w drodze do żłobka śpiewam nasze ulubione piosenki. Wchodzimy, rozbieramy, buziaki, papa mama i ucieka na salę do kolegów. A ja lecę szybko do pracy, bo nowa i nie wypada się spóźnić.
Wyglądam jak nie ja, czuję się jak nie ja. Ale daję z siebie wszystko. Z uśmiechem na twarzy staram się uczyć i zapamiętywać wszystko co do mnie mówią. Dzień w pracy mija szybko. Atmosfera bywa różna. Lepsza. Gorsza. Bez znaczenia. Ważne, że praca dobra, przyzwyczaję się. Lubię tam być. Koniec.
Wsiadam do auta i gnam po syna do rodziców, bo babcia nie może znieść tego, że jej wnuk ma być tak długo w szkole... Cieszy się na mój widok, tulaski, buziaczki. Lecimy na zakupy, plac zabaw i do domku. Szykujemy kolację i obiadek na jutro. Wraca mąż, bawimy się, śmiejemy, wygłupiamy. Uczymy nowych rzeczy. Zbliża się wieczór, poza kąpania i spania.
No to ciach. Młody pierwszy, kąpanie, piżamka i do łóżka. Później mąż, bo syn woli jak mama czyta bajkę na dobranoc. To ja czytam, a mąż kąpanie. Synek zasypia, ja już prawie też, ale moja kolej, bo łazienka wolna. To idę. Wracam do łóżka, mąż już śpi... Przytulam się i też chcę zasnąć, ale nie mogę, bo wracają demony z przeszłości...
Dzień, jak co dzień...
Zaczyna się, jak wschodzi Słońce,
A kończy jak zachodzi...
Dzień, jak co dzień...
Od rana do nocy...
Muszę być uśmiechnięta...
Dzień, jak co dzień...
Mimo obaw i smutku w sercu,
Chcę być... Tu.
M.
Dodaj komentarz